- Dlaczego już nie grasz? Byłaś... najlepszą z najlepszych. - szepnęła Bianca, gdy byłyśmy w trakcie drogi do domu dziecka.
- Ehh, niby wszystko się zagoiło i mogłam grać, ale... Jak grałam, to... - urwałam, zaciskając zęby.
- Spokojnie, nie musisz nic mówić. Wiem, że to dla Ciebie traumatyczne... - przerwała swój wywód. - I w sumie już sama udzieliłam odpowiedzi... - dodała po chwili milczenia.
Wzięłam głębszy wdech i spytałam:
- Ale na co sobie odpowiedziałaś?
- Na to czemu nie chcesz grać. Trauma. Boisz się, że coś Ci się stanie... Prawda?
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
- Pomogę Ci wrócić do gry.
- Jak?
- Zobaczysz jeszcze.
Resztę drogi pokonałyśmy w milczeniu.
***
- Cieszysz się, że opuszczasz dom dziecka? - spytałam, gdy tylko opuściłyśmy samochód.
- Ehh, no w sumie to trochę tak, a trochę nie. Boję się.
- Będzie dobrze. - pocieszyłam ją.
- Miejmy nadzieję.
Weszłyśmy do środka budynku.
Już od progu do Blanci się ktoś przyczepił.
- Pamiętaj, został Ci tylko tydzień i wara stąd! - syknął.
- By się pan odczepił od niej, albo się ze mną policzysz. - odparłam.
Kraus powstrzymała mnie przed wymierzeniem ciosu nad tym... kimś.
- Jak dobrze, że stąd odchodzę.
- Na prawdę? Do kogo? Nie poradzisz sobie w życiu. Tacy jak Ty nie dają rady.
- Zobaczysz, że sobie poradzę!
- Bianca chodź, nie traćmy nerwów na to coś.
- A Ty kto, co? - zaszydził.
- Jestem kimś, kto zrobił w życiu więcej niż Ty. - odpowiedziałam i pociągnęłam dziewczynę za sobą. - To gdzie są Twoje rzeczy?
- Chodźmy. - prowadziła mnie pustym i ciemnym korytarzem, którym bym i ja chodziła, gdyby nie moja ciotka.
- Co za sukinsyn przejął ten ośrodek?
- Andrea Becker. - odparła pełna obrzydzenia.
- Niech zgnije. - rzuciłam nadal spięta, na co Bianca zaśmiała się.
***
- Kibicujesz Bayernowi? - to było pierwsze, co wykrztusiłam, gdy tylko weszłyśmy do pokoju, w którym mieszkała panna Kraus.
- Tak. - szepnęła.
- A chcesz ich poznać? - zajęłam się ostrożnym ściąganiem plakatów graczy klubu, w którym pracował mój świętej pamięci tato. Miał jakąś fuchę w zarządzie.
- To moje marzenie.
- To możemy je spełnić.
- Jak to?
- A tak to. Wybieramy się na ich trening.
- Ale jak się na niego dostaniemy?
- Zobaczysz.
***
Po około półgodzinie zdejmowania plakatów, zdjęć i innych drobiazgów, zajęłyśmy się ich przenoszeniem. Nie obyło się bez starcia z Beckerem. Zignorowałyśmy go i poszłyśmy dalej.
- Szkoda mi tych dzieci, którzy zostają pod jego opieką. - westchnęłam.
- Oni jeszcze mu pokażą. Będzie uciekał w popłochu.
- Wszystko? - spytałam, sprawdzając czy przetransportowałyśmy wszystko.
- Tak. - posłała w stronę budynku ostatnie spojrzenie.
- Będzie dobrze. - przytuliłam ją. - A teraz chodźmy, bo spóźnimy się na trening.
- Nadal nie wiem, jak na niego się dostaniemy.
- Przy mnie będziesz mieć wszędzie dostęp. - zaśmiałam się.
***
- Ale trening jest zamknięty. - powiedziała, gdy tylko wysiadłyśmy z samochodu przed Saebenner Strasse.
- Dla mnie zawsze jest otwarty.
Weszłyśmy na boisko treningowe Bayernu.
Minął nas prezes, Uli Hoeness.
- Sofi? - zdziwił się. - Sofi Schulz? Córka Stefana?
- Tak to ja. - odparłam.
- Nic a nic się nie zmieniłaś. - zauważył. - Co u Ciebie?
- A to co zawsze... Przez ostatnie 10 lat nic się nie zmieniło...
- Strata Twojego ojca była bolesna. - westchnął.
- Wiem.
- A Ty kim jesteś? - zwrócił się do Blanci.
- Ja jestem Blanca Kraus... - przedstawiła się Blanca.
- Moja przyjaciółka. - dodałam za nią.
- O jak miło. Długo tu jesteś w Monachium?
- Tydzień. Można powiedzieć, że osiedliłam się tu na stałe. - uśmiechnęłam się lekko.
- To dobrze. A jak Twoja kariera? Stefan zawsze mówił, że będziesz grać i wtedy... - pan Uli urwał.
- Grałam. W Fortunie w Duesseldrofie. Dopóki nie miałam wypadku...
- Ojejciu. Współczuję. Ale wszystko jest teraz dobrze?
- Można powiedzieć.
- A dalej grasz? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
- No nie za specjalnie...
- Pamiętaj, że zawsze masz miejsce u nas. - powiedział.
- Dobrze, zapamiętam.
- A wpadłaś tu z jakimś celem, czy tak sobie...?
- Dawno mnie tu nie było. - zaśmiałam się. - I chciałam zobaczyć, jak się skład zmienił ostatnimi czasy.
- To na co czekamy? Chodźmy.
*trzecioosobowa*
Piłkarze Bayernu wybiegali na boisko treningowe.
- Cześć chłopaki! - zawołał Badstuber, pojawiając się na murawie.
- Cze Holgi! Grasz? - spytał Mario Gomez.
- Poczekaj, tylko się przebiorę! - odpowiedział przyjacielowi z dużą dawką sarkazmu.
- Ej, patrzcie! - zawołał Kroos, wskazując na Hoenessa. - Co to za dupery przy Ulim?
- Jeżeli wzrok mnie nie myli, to jedną z nich jest Sofia Schulz...
- Zaliczona? - zaszydził Super Mario.
- A wiesz co to jest futbol kobiet? - dwaj piłkarze zatwierdzili. - Macie przed sobą jedną z najlepszych byłych piłkarek w historii niemieckiego futbolu.
- Byłych? - zauważył Gomez.
- Tak... Zakończyła karierę, podobno powikłania po wypadku samochodowym...
- Czemu jej nie znaliśmy?
- No ja ją kojarzę, nie wiem jak Wy...
- Czyli jednak ją zaliczyłeś. - rzucił Mario.
- Gomez, masz mózg?
- Mam.
- Nie zgodziłbym się z tym. - odparł Kroos.
- To uwierzcie.
- Dobra, bądźcie cicho - obrońca niemal krzyknął - ONE TU IDĄ.
*Bianca*
Hehe, a to będzie w kolejnym rozdziale C:
___________________
To mamy kolejny rozdział, który napisałam wczoraj w... dwie godziny o.O
Pytania?
Do kolejnego, Autorka.