piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 4.

*Sofia*

Gdy staliśmy tak z Hoenessem, znikąd zjawił się Goetze. Zerknął przelotnie na Biancię, a następnie skupił swoją uwagę na mnie.
Matulo... 
- Co taka ślicznotka jak Ty tu robi? - spytał, poruszając brwiami niczym rasowy podrywacz.
Trzeba jakoś go zgasić...
- Wpadłam odwiedzić zespół, który kiedyś trenował mój tatuś. - zapomniałam wspomnieć, że był zastępcą trenera. Ale było to dawno i już nie prawda.
- Hm... - mruknął piłkarz.
- Mario, dałbyś spokój - zaśmiał się Badstuber w stronę podrywacza - to są za wysokie progi jak na Twoje nogi!
Tak go zgasił, że zniknął tak szybko jak się pojawił.
Posłałam pełne podziękowania spojrzenie w stronę obrońcy, uważnie mu się przyglądając.
Jako jedyny spośród piłkarzy stał w normalnych ciuchach.
Po chwili przypomniałam sobie, że jest kontuzjowany, ah!
Ostatni raz uśmiechnęłam się do niego i zwróciłam się szeptem do Kraus:
- Nigdy więcej towarzystwa Goetze.
- Mam lepsze. - zachichotała, starając się mówić samym tonem co ja. - Ten pan - kiwnęła na... Badstubera, który patrzył się na nas. - Wgapia się w Ciebie niczym sroka w słup.
Zlustrowałam wzrokiem grupę. Gomez także skupiał uwagę na naszej dwójce.
- A w Biancię wgapia się Gomez.
Prezes klubu spytał się, czy możemy dołączyć do chłopaków. Nie wyraziłam chęci udziału, argumentując, że już nie gram w piłkę.
Słowa pana Uliego wywołały u dziewczyny dzikie iskierki w oczach. Chyba spełniło się jej marzenie.
***

Hoeness niestety musiał pójść. Blania poszła trenować z chłopakami, przez co zostałam sama.
- Można? - moich uszu dobiegł czyjś głos.
- Oczywiście. - odparłam, nie odrywając wzroku od murawy, w celu znalezienia... przyjaciółki. Bardzo ją polubiłam, mimo krótkiej, strasznie krótkiej znajomości.
Niestety nie znalazłam jej.
Pewnie poszła skompletować strój. - pomyślałam.
- Usiąść obok najlepszej niemieckiej piłkarki, jest! - zachichotał mój towarzysz.
Aż musiałam się odwrócić.
- To ja mam jakiś fanów? Ja? - zdziwiłam się. Jednak więcej osób mnie znało?
Moim rozmówcą był uroczy blondyn, z błękitnymi, pociągającymi oczami. Z trudnością opanowałam się, by nie roztworzyć buzi z wrażenia.
Właścicielem tych oczu był Holger Badstuber.
- Ależ oczywiście! - zapewnił mnie.
- Przekonamy się...
- Jak znajdę choć jednego Twojego fana, spośród towarzystwa, to wybierzesz się ze mną na kawę? - zaproponował chytrze.
- Dobrze, ale wątpię, czy ktoś się znajdzie... Moja kariera była krótka i niestety zakończona...
- Już mam! - wszedł mi w słowo.
- Kogo? - rozejrzałam się. Byliśmy sami...
- Jak to kogo? Ja! - nie przestawał się śmiać. Miał taki uroczy wyraz twarzy jak się śmiał... - To kiedy kawa? - zrobił się poważny.
- A kiedy byś chciał?
- Mogę nawet teraz. - odparł, starając się zachować tę samą minę, choć wkradał się na nią najurokliwszy uśmiech.
- Teraz nie mogę. - westchnęłam, wskazując na grupę grających graczy. Nadal nie było tam panny Kraus. - Muszę pomóc rozpakować się przyjaciółce.
- Hmm... - zamyślił się. - Wypadałby się jakoś skontaktować.
Wyjęłam z torebki telefon i podałam go w jego stronę.
- Zapisz swój numer i wtedy, gdy będę miała chwilę wolną, to albo napiszę, albo zadzwonię...
- Sofia? - przerwał mi głos Bianci. Skąd tu ona? - Popilnujesz mi ubrań?
Oderwałam wzrok od piłkarza. Panna Kraus trzymała w dłoniach swoje ubrania, a na jej twarzy gościł uśmiech. Czemu tak wszyscy się nagle uśmiechają? 
- Jasne, połóż.
Odłożyła je i popędziła wraz z Kroosem na boisko. Kroosem?
- To na czym my tu... - odwróciłam się w stronę Badstubera, który w najlepsze buszował w moim telefonie. - Dobra, oddawaj. - wyrwałam mu urządzenie z rąk.
Zapadła chwila ciszy, którą przerwał pytaniem:
- Czemu już nie grasz? - czemu to pytanie muszą wszyscy zadawać? - Przecież wyleczyłaś swój uraz. - w jego głosie wyłapałam nutkę zdziwienia, zaciekawienia i... troski. Troski? Czy aby na pewno?
- Ehm, to jest trochę trudne...
- Jak nie chcesz, nie musisz mówić... - zadecydował szybko, widząc moją minę, która wyrażała wszystkie odmiany bólu... - Spokojnie. - położył swoją dłoń na mojej.
Przyniosło to swego rodzaju ukojenie - stałam się spokojniejsza. Czułam także przyjemne dreszcze.
Spojrzałam na piłkarza, obdarzając go uśmiechem. Odwzajemnił to tym samym.
***

Ten czas, który spędziłam w jego towarzystwie był jednym z lepszych chwil. Dobrze mi się z nim rozmawiało, był zabawny i w ogóle.
Na samo jego wspomnienie uśmiech wkradał się na moją twarz.
- Sofia! - zawołała Bianca, machając mi przed oczami ręką. - Ziemia do Sofii!
- Jestem, jestem. - rzuciłam, potrząsując głową. - Jak minął trening?
- Super. Spełniło się jedno z  moich marzeń.
Czyli jednak dobrze czułam.
- To chodź, teraz musimy Cię rozpakować. - ruszyłyśmy w stronę samochodu.
- Poczekaj... CZEŚĆ WSZYSTKIM! - krzyknęła do piłkarzy.
'Dołączyłam' się, machając im. Cała ekipa nam odmachała.
Po krótkiej chwili znalazłyśmy się w środku pojazdu.
Blania  w międzyczasie opowiadała mi, jak to się z nimi grało.
- Mówię Ci, musisz, MUSISZ z nimi zagrać. Było zajebiście! - zaśmiała się. - Ja tu gadam i gadam, a Ty też miałaś ciekawe zajęcie... Jak to się rozmawiało z Badstuberem?
- Hah, dobrze. - powiedziałam. - Mamy w najbliższym czasie iść na kawę.
- Spodobałaś mu się. - stwierdziła.
- Nie. Pewnie ma już dziewczynę... - rzekłam, wzdychając zawiedziona.
- Właśnie, że nie ma. - pokazała mi język. - Masz szanse i to duże. Spójrz ile macie wspólnego. Piłkarze, na kontuzji...
- Blania, na mózg Ci pada. - wtrąciłam się.
- Ja wiem swoje. Będziecie razem, a on pomoże Ci wrócić do gry. Gwarantuję Ci to. - zapewniła mnie, przybierając poważną minę. - Ach i mam pytanie...
- Tak?
- Czy... Czy można zakochać się... Od tak, w kimś kogo nie znasz? - szepnęła po chwili, patrząc w okno.
- Jasne, a co? - popatrzyłam tam gdzie ona. Zauważyłam postać, która chyba... kierowała się w naszą stronę. - Kto to?
- Mario. - odparła, ale widząc moją minę, wyrażającą przerażenie na myśl o Goetze dodała -  Mario Gomez.
Piłkarz zapukał w szybę. Ta szybko opuściła pojazd, by po chwili do niego wrócić.
- Cóż za kontakty za moimi plecami, co?
- Nie nic. Pytał się, czy wpadnę kiedyś tu jeszcze. - powiedziała szybko.
- Jasne, kiedy tylko będziesz chciała. - kiwnęła głową na zatwierdzenie. - To teraz kierunek dom? I rozpakowywanko?
- Jasne. - zaśmiała się.
Odpaliłam silnik i ruszyłyśmy w stronę domu.

_________________
Bosze zanudzam tym rozdziałem ://
Podoba mi się tylko rozmowa Sofii i Holgiego :3 A Wam? :3

Pytania?

Autorka ♥

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 3

*Bianca*

Opuszczam dom dziecka. O-pusz-czam dom dziec-ka.
Nadal w to nie mogę uwierzyć. A co dopiero w to, że będę mieszkała z najlepszą piłkarką. Oraz w to, że jedziemy na trening Bayernu.
Bayern Monachium - jedyny filar do utrzymania mnie przy życiu. Każdy mecz napędzał mnie do przeżycia kolejnego dnia w domu dziecka.
Nie, nie wierzę jej, że nas wpuszczą. Przecież mają zamknięty trening! Na pewno blefuje!
- Dla mnie zawsze jest otwarty. - odpowiedziała mi Sofia, gdy tylko wysiadłyśmy przed Saebenner Strasse.
A jednak miała rację...
Gdy tylko weszłyśmy na obiekt, 'upatrzył' nas pan Uli Hoeness.
- Sofi? Sofi Schulz? - skąd on ją znał? - Córka Stefana?
To jej ojciec... Tu pracuje? To czemu grała akurat w Fortunie? Mogła przecież tu grać...
Odpowiedzi na moje pierwsze pytanie udzielił prezes.
'Strata Twojego ojca była bolesna.' - rzekł, wzdychając.
Biedna... Znam jej ból. Tylko, że ja swoich nigdy nie znałam, a ona tak...
Mężczyzna tak dla odmiany zainteresował się mną.
- A Ty kim jesteś? - zwrócił się do mnie.
- Ja jestem Bianca Kraus... - wyjąkałam. 
Matulo, prezes mojego ukochanego klubu... Zwrócił się do mnie!
- Moja przyjaciółka. - dokończyła Schulz. 
Aż tak szybko awansowałam?
Chwilę jeszcze postaliśmy, a następnie pan Uli zaprosił nas do obserwacji treningu piłkarzy.
Wreszcie zobaczę ich na żywo. Chyba przy Sofii moje życie się odmieni...
***

- No chłopcy, mam nadzieję, że jest ktoś kto zna tą panią. - mężczyzna wskazał na Sofię. 
- Sofia Schulz. - powiedział Holger Badstuber. Stojący obok niego Mario Gomez i Toni Kroos zaczęli niekontrolowanie śmiać się.
Ale zaraz... Przecież Badstuber nie gra. Wpadł odwiedzić kolegów? 
- Brawo Holgi. - pochwalił piłkarza pan Hoeness. - Toni i Mario, czego tak rżycie? 
- Nic panie prezesie. Holger nas rozśmieszył. - odparł Kroos, opierając się o Gomeza.
Pan Uli wymamrotał coś pod nosem. Zapewne ochrzaniał ich, ale ze względu na nas nie chciał na nich drzeć się. 
Nagle znikąd obok nas zjawił się Mario Goetze. Uważnie przyjrzał się mi, a następnie skupił się na Sofii. 
Media brzęczały, że jest niezłym podrywaczem. Ojj, współczuję byłej piłkarce. 
Mój wzrok padł na Kroosa, który zataczał się ze śmiechu. Ciekawe co ich rozśmieszyło... 
- Nie zwracaj na nich uwagi. - szepnął mi pan Hoeness. - Niedługo się uspokoją. Zawsze się wygłupiają, gdy ktoś tu przychodzi. Gomez! - zawołał. - Może byś się ogarnął? Kroos, Ciebie też to się tyczy! 
Dalej uparcie wpatrywałam się w młodego Niemca. Miałam do niego słabość...
Nasze spojrzenia się spotkały. 23-latek uśmiechnął się. 
To chyba mój szczęśliwy dzień. - pomyślałam. 
Goetze 'zabawiał' Sofię rozmową. Ale jak byk było widać, że nie podoba się jej ta jego gadka. 
Co z tego, że może i jest przystojny, skoro nie ma mózgu? 
- Mario, dałbyś spokój - zaśmiał się Badstuber w stronę 'podrywacza' - to są za wysokie progi jak na Twoje nogi! 
Cała ekipa zaczęła śmiać się, z jakże błyskotliwej odpowiedzi kontuzjowanego obrońcy. Były Dortmundczyk spalił raka i oddalił się od nas. Sofia odetchnęła z ulgą. 
- Nigdy więcej towarzystwa Goetze. - szepnęła mi na ucho. 
- Mam lepsze. - zachichotałam. Badstuber wpatrywał się w dziewczynę, niczym w obrazek. - Ten pan - kiwnęłam na niego - wpatruje się w Ciebie niczym sroka w słup. 
- A w Biancię wgapia się Gomez. - odparła pięknym za nadobne. 
Zlokalizowałam go. Gdy tylko nasze oczy się spotkały, spuścił wzrok i zaczął truchtać wkoło boiska, udając że trenuje. 
- Jaki wstydliwy. - zaśmiała się. 
- Sofia? - zaczął prezes. To on nadal tu był? - Chciałabyś zagrać z chłopakami? Oczywiście możesz zabrać swoją przyjaciółkę i przyłączyć się z nią do chłopców. 
Serio? 
- Niestety, nie gram już zawodowo w piłkę. Ale Bianca, jak chce to może zagrać. 
- Chcesz z nimi zagrać? - Hoeness znów zwrócił się do mnie.
Ja? Grać? Z nimi? Z piłkarzami Bayernu? Boże, a co jeśli się wygłupię?
Ale z drugiej strony jest to kuszące... Zagrać z piłkarzami ukochanego klubu.
Pewnie większość kibiców Die Roten chciałoby być na moim miejscu
- Ja-jasne. - znów wyjąkałam.
Czemu, gdy odpowiadałam prezesowi Bawarczyków, to zawsze się jąkałam?
- To szybko, rozciągnij się trochę. - rzekł, a ja podbiegłam do chłopaków.
Wzięłam dwa głębsze wdechy i wyrzuciłam z siebie:
- Mogę z Wami zagrać?
Wszyscy przerwali ćwiczenia.
No super, zrobiłam z siebie idiotkę. - pomyślałam.
- Jasne. - odpowiedział mi... Kroos. - Tylko potrzebujesz stroju. Chodź, załatwimy Ci jakiś.
Jeśli to sen, nie wybudzajcie mnie!
- Jak masz na imię? - spytał mnie piłkarz, gdy szliśmy w stronę składziku.
- Bianca. Bianca Kraus. - odpowiedziałam. Nawet się nie zająknęłam, sukces. 
- Skąd znasz Sofię?
Ehh, co mu odpowiedzieć? Jakoś skłamać, czy powiedzieć o... domu dziecka?
- Poznałyśmy się przez... ogłoszenie w sprawie mieszkania. Jestem... Jestem z domu dziecka i... Tak natrafiłyśmy na siebie. - streściłam.
Ciężko było mi mówić o przeszłości. Na samo wspomnienie Beckera przechodziły mnie ciarki.
Piłkarz pokiwał głową, obdarzając mnie jednym ze swoich uśmiechów. Nie mogłam nie odwzajemnić tego.
- To tu. - odparł, otwierając drzwi od jednego z pomieszczeń. Zapalił światło i pokierował mnie wgłąb, do miejsca, gdzie leżały poskładane trykoty treningowe i sporo par obuwia od Adidasa. - Znajdź swój rozmiar, potem rozmiar korków i... Przebież się. Poczekam na zewnątrz.
Gdy zostałam sama, zaczęłam przeszukiwać sterty kompletów w poszukiwaniu swojego rozmiaru.
Ciekawe, co sobie o mnie pomyślał. Po tym, jak powiedziałam mu, że jestem z domu dziecka...
Dobra, mniejsza z tym. Oby nic złego.
Znalazłam swój rozmiar stroju i obuwia i ubrałam się w nie.
- Ehm, Toni? - spytałam, uchylając lekko drzwi. Mam mówić po imieniu, czy na 'pan'? - A co mam zrobić z ubraniami?
- Sofii zanieś. - odparł, jak zawsze z uśmiechem.
Boże, ten człowiek nie przestaje się uśmiechać. 
- Okey, to jestem gotowa. - wyszłam na zewnątrz.
- Ładnie wyglądasz w tym stroju. - mruknął Toni, spuszczając wzrok.
Zarumieniłam się lekko, dziękując za komplement.
Podbiegłam do Sofii, żeby przypilnowała mi ubrań.
Dyskutowała z Badstuberem. Pewnie, gdybym się nie odezwała, to nawet nie zauważyliby, że przyszłam.
- Sofia, popilnujesz mi ubrań?
- Jasne. - odparła, odrywając wzrok od swojego towarzysza.

Pobiegliśmy z Tonim w kierunku murawy. Czułam na sobie wzrok Sofii i Holgera. Ten drugi niemal pękał ze śmiechu pokazując palcem to na mnie to na Kroosa. Po chwili moja hmmm...przyjaciółka? Chyba tak. Dołączyła się do niego. Domyśliłam się powodu- byłam w koszulce Toniego! Pokazałam im język i odwróciłam się. Kątem oka spojrzałam na mojego towarzysza, który również obserwował kontuzjowanych. Pokazywał obrońcy, by puknął się w głowę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Toni delikatnie objął mnie ramieniem. No no no, panie Kroos, nie zapędza się pan?- zapytałam się w myślach.
-To co? Mała rozgrzewka?- zapytał z zabójczym uśmiechem. Znowu!- Ścigamy się dookoła boiska. Start!
- Ale ja przecież nie mam szans- jęknęłam i ruszyłam w pogoni za Tonim, który był już daleko...

_________
Tak, tak powracam xd
Pozdrawiam
~Weronika :3

sobota, 5 października 2013

Rozdział 2.

- Dlaczego już nie grasz? Byłaś... najlepszą z najlepszych. - szepnęła Bianca, gdy byłyśmy w trakcie drogi do domu dziecka.
- Ehh, niby wszystko się zagoiło i mogłam grać, ale... Jak grałam, to... - urwałam, zaciskając zęby.
- Spokojnie, nie musisz nic mówić. Wiem, że to dla Ciebie traumatyczne... - przerwała swój wywód. - I w sumie już sama udzieliłam odpowiedzi... - dodała po chwili  milczenia.
Wzięłam głębszy wdech i spytałam:
- Ale na co sobie odpowiedziałaś?
- Na to czemu nie chcesz grać. Trauma. Boisz się, że coś Ci się stanie... Prawda?
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
- Pomogę Ci wrócić do gry.
- Jak?
- Zobaczysz jeszcze.
Resztę drogi pokonałyśmy w milczeniu.
***

- Cieszysz się, że opuszczasz dom dziecka? - spytałam, gdy tylko opuściłyśmy samochód.
- Ehh, no w sumie to trochę tak, a trochę nie. Boję się.
- Będzie dobrze. - pocieszyłam ją.
- Miejmy nadzieję.
Weszłyśmy do środka budynku.
Już od progu do Blanci się ktoś przyczepił.
- Pamiętaj, został Ci tylko tydzień i wara stąd! - syknął.
- By się pan odczepił od niej, albo się ze mną policzysz. - odparłam.
Kraus powstrzymała mnie przed wymierzeniem ciosu nad tym... kimś.
- Jak dobrze, że stąd odchodzę.
- Na prawdę? Do kogo? Nie poradzisz sobie w życiu. Tacy jak Ty nie dają rady.
- Zobaczysz, że sobie poradzę!
- Bianca chodź, nie traćmy nerwów na to coś.
- A Ty kto, co? - zaszydził.
- Jestem kimś, kto zrobił w życiu więcej niż Ty. - odpowiedziałam i pociągnęłam dziewczynę za sobą. - To gdzie są Twoje rzeczy?
- Chodźmy. - prowadziła mnie pustym i ciemnym korytarzem, którym bym i ja chodziła, gdyby nie moja ciotka.
- Co za sukinsyn przejął ten ośrodek?
- Andrea Becker. - odparła pełna obrzydzenia.
- Niech zgnije. - rzuciłam nadal spięta, na co Bianca zaśmiała się.
***

- Kibicujesz Bayernowi? - to było pierwsze, co wykrztusiłam, gdy tylko weszłyśmy do pokoju, w którym mieszkała panna Kraus.
- Tak. - szepnęła.
- A chcesz ich poznać? - zajęłam się ostrożnym ściąganiem plakatów graczy klubu, w którym pracował mój świętej pamięci tato. Miał jakąś fuchę w zarządzie.
- To moje marzenie.
- To możemy je spełnić.
- Jak to?
- A tak to. Wybieramy się na ich trening.
- Ale jak się na niego dostaniemy?
- Zobaczysz.
***

Po około półgodzinie zdejmowania plakatów, zdjęć i innych drobiazgów, zajęłyśmy się ich przenoszeniem. Nie obyło się bez starcia z Beckerem. Zignorowałyśmy go i poszłyśmy dalej.
- Szkoda mi tych dzieci, którzy zostają pod jego opieką. - westchnęłam.
- Oni jeszcze mu pokażą. Będzie uciekał w popłochu.
- Wszystko? - spytałam, sprawdzając czy przetransportowałyśmy wszystko.
- Tak. - posłała w stronę budynku ostatnie spojrzenie.
- Będzie dobrze. - przytuliłam ją. - A teraz chodźmy, bo spóźnimy się na trening.
- Nadal nie wiem, jak na niego się dostaniemy.
- Przy mnie będziesz mieć wszędzie dostęp. - zaśmiałam się.
***

- Ale trening jest zamknięty. - powiedziała, gdy tylko wysiadłyśmy z samochodu przed Saebenner Strasse.
- Dla mnie zawsze jest otwarty.
Weszłyśmy na boisko treningowe Bayernu.
Minął nas prezes, Uli Hoeness.
- Sofi? - zdziwił się. - Sofi Schulz? Córka Stefana?
- Tak to ja. - odparłam.
- Nic a nic się nie zmieniłaś. - zauważył. - Co u Ciebie?
- A to co zawsze... Przez ostatnie 10 lat nic się nie zmieniło...
- Strata Twojego ojca była bolesna. - westchnął.
- Wiem.
- A Ty kim jesteś? - zwrócił się do Blanci.
- Ja jestem Blanca Kraus... - przedstawiła się Blanca.
- Moja przyjaciółka. - dodałam za nią.
- O jak miło. Długo tu jesteś w Monachium?
- Tydzień. Można powiedzieć, że osiedliłam się tu na stałe. - uśmiechnęłam się lekko.
-  To dobrze. A jak Twoja kariera? Stefan zawsze mówił, że będziesz grać i wtedy... - pan Uli urwał.
- Grałam. W Fortunie w Duesseldrofie. Dopóki nie miałam wypadku...
- Ojejciu. Współczuję. Ale wszystko jest teraz dobrze?
- Można powiedzieć.
- A dalej grasz? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
- No nie za specjalnie...
- Pamiętaj, że zawsze masz miejsce u nas. - powiedział.
- Dobrze, zapamiętam.
- A wpadłaś tu z jakimś celem, czy tak sobie...?
- Dawno mnie tu nie było. - zaśmiałam się. - I chciałam zobaczyć, jak się skład zmienił ostatnimi czasy.
- To na co czekamy? Chodźmy.

*trzecioosobowa*

Piłkarze Bayernu wybiegali na boisko treningowe.
- Cześć chłopaki! - zawołał Badstuber, pojawiając się na murawie.
- Cze Holgi! Grasz? - spytał Mario Gomez.
- Poczekaj, tylko się przebiorę! - odpowiedział przyjacielowi z dużą dawką sarkazmu.
- Ej, patrzcie! - zawołał Kroos, wskazując na Hoenessa. - Co to za dupery przy Ulim?
- Jeżeli wzrok mnie nie myli, to jedną z  nich jest Sofia Schulz...
- Zaliczona? - zaszydził Super Mario.
- A wiesz co to jest futbol kobiet? - dwaj piłkarze zatwierdzili. - Macie przed sobą jedną z najlepszych byłych piłkarek w historii niemieckiego futbolu.
- Byłych? - zauważył Gomez.
- Tak... Zakończyła karierę, podobno powikłania po wypadku samochodowym...
- Czemu jej nie znaliśmy?
- No ja ją kojarzę, nie wiem jak Wy...
- Czyli jednak ją zaliczyłeś. - rzucił Mario.
- Gomez, masz mózg?
- Mam.
- Nie zgodziłbym się z tym. - odparł Kroos.
- To uwierzcie.
- Dobra, bądźcie cicho - obrońca niemal krzyknął - ONE TU IDĄ.

*Bianca*

Hehe, a to będzie w kolejnym rozdziale C:

___________________
To mamy kolejny rozdział, który napisałam wczoraj w... dwie godziny o.O

Pytania?

Do kolejnego, Autorka.

piątek, 13 września 2013

Rozdział 1.

Dziś mija dokładnie rok od tamtego strasznego wypadku, przez który nie mogę grać w piłkę nożną. Chociaż nie, grać mogę, ale nie zawodowo. A to nie to samo.
W Monachium mieszkam już równy tydzień. Co z tego, że dom jest piękny, skoro jest... pusty? Tu w Monachium nie miałam nikogo, by się do niego odezwać.
Postanowiłam dać ogłoszenie do gazety, że poszukuję współlokatorki.
***

Po dwóch dniach od nadania wiadomości dostałam telefon.
Chciała jak najszybszego spotkania w sprawie mieszkania.
Umówiłyśmy się na godzinę 19 tego samego dnia.
Dla zabicia czasu postanowiłam obejrzeć sobie coś w telewizji. Mój wybór padł na powtórkę meczu Bayernu, mojej ukochanej drużyny, której kibicowałam od małego z tatą.
***

Na piętnaście minut przed przyjściem Bianci - bo tak miała na imię dziewczyna, która się ze mną kontaktowała -  usłyszałam dzwonek do drzwi.
Gdy je otworzyłam, zobaczyłam drobniutką brunetkę.
- Bianca Kraus? - spytałam.
- Tak. Pani, to Sofia Schulz, była piłkarka.
- Nie pani, proszę. - zaśmiałam się lekko. - Czyli jednak ktoś mnie zna.
- Chyba nie było by Niemca, który by Ciebie nie znał.
- No nie wiem. Zapraszam do środka, rozejrzysz się.
Pokiwała głową, wchodząc do środka.
Zaczęłam jej pokazywać wszystko, co było w domu. W międzyczasie Bianca zagadywała mnie, opowiadając czemu szuka mieszkania.
Okazało się, że mimo tego, że ma 21 lat, to nadal mieszka w domu dziecka. Ale dyrektor, który go przejął, kazał się jej wyprowadzić.
- I jak? Podoba się? - zapytałam dziewczynę, gdy przynosiłam jej kubek z herbatą i tackę z ciastkami.
- Dom cudowny, jedyne co pozostaje, to koszty utrzymania, a ja... - urwała.
- Za nic nie musisz płacić. Rozumiem Cię.
- Czyli...
- Tak, możesz się wprowadzić.
Bianca podniosła się z kanapy i mnie przytuliła.
- Dziękuję! Ratujesz mi życie.
Uśmiechnęłam się i poklepałam ją po plecach.
- Proszę. Gdzie masz swoje rzeczy i inne sprawy?
- W domu dziecka...
- To chodź, pojedziemy po nie. - powiedziałam, wstając.
Pokiwała głową, i razem opuściłyśmy dom.

____________
Tararam! Mamy jedynkę!

Pytania?

Do kolejnego, by Mrs. Pique Gomez. Pozdrawiam, Dominika Badstuber (aka Badstuberowa) <3

wtorek, 10 września 2013

W rolach głównych:

 Sofia Schulz 

(Dominika Badstuber)





Monachium... Miasto w którym się urodziłam stawiałam pierwsze kroki, zawarłam pierwsze przyjaźnie... Ale to też miasto, w którym zginęli moi rodzice. Ich samolot rozbił się lądując niemal na lotnisku... Musiałam wyjechać do ciotki, siostry mamy, do Düsseldorfu... Starając się pogodzić ze śmiercią rodzicieli spełniłam -może niewypowiedzianą?- prośbę taty - zaczęłam grać w piłkę nożną. Wszystko ładnie, pięknie, ale poważna kontuzja wykluczyła moje marzenia o dalszej grze. Dobra, nie rozpamiętujmy przeszłości. Dziś, niemal dokładnie po 10 latach od wyprowadzki do cioci, wracam do domu... Nawet nie wiem czemu. Może tęskniłam? Nazywam się Sofia Schulz i wracam do domu.


Bianca Kraus

(Wero nika ~Mrs. Pique Gomez)



Zostałam sama. Odkąd pamiętam znajdowałam się w domu dziecka. Nie mam żadnej rodziny. Kiedy 3 lata temu skończyłam 18 lat, nie miałam co z sobą zrobić, miła pani dyrektor Schmidt pozwoliła mi zostać w bidulu. Jednak dwa tygodnie temu dom dziecka przejął Andrea Becker. Dał mi miesiąc na wyprowadzenie się. Tak więc zostałam sama, w Monachium, bez domu, baz pieniędzy, bez niczego. Nazywam się Bianca Kraus i liczę, że kiedyś odnajdę szczęście.


oraz


  • Holger Badstuber


  • Toni Kroos


  • Mario Gomez


  • Mario Goetze


  • Mandy Moore


  • i inni

UWAGA! Blog może zawierać treści +18.